Sesja ślubna nad morzem ...w okresie pandemii covid-19

Sesja, jaką chcę pokazać, pochodzi z okresu ograniczeń, dramatów i tęsknoty za normalnością, w ubiegłym sezonie. Moim zdaniem nie ma jednak potrzeby naznaczania tym zdjęć dla narzeczonych i par młodych. Starczy tego, że branży ślubnej nie ominęła gadżetomania związana z pandemią. Podkręcania zaś artyzmu reportaży i sesji akcentami pandemii nie zamierzam komentować. Nie moja bajka…

Było zatem i jest nieciekawie, ale sesje w tamtym i obecnym czasie należało i należy wykonywać. Ludzie zaufali nam fotografom i pozostawili sobie tą przyjemność ograniczając równocześnie wiele planowanych atrakcji.

Nazbyt pompatyczne byłoby mówienie tu o staniu na posterunku, ale mam na myśli to, że w trudnych czasach w cenie jest każdy okruch normalności. Dla przykładu istotne dla nas stało się większe natężenie spacerów z dziećmi za miastem, dopóki idiotycznie nie zamknięto lasów. To łapanie oddechu i dbanie o to, aby inni, bardziej bezbronni i wrażliwi, łatwiej znieśli kryzys. Tak samo – dawanie normalności swoich usług i twórczości, było i jest wartością dla odbiorców.

Oczywiście, ktoś może trywializować tą sprawę i sprowadzać ją jedynie do potrzeby zarobkowania, ale nie żartujmy. Prowadzenie działalności gospodarczej w tym kraju nawet w normalnych warunkach bywa dość surrealne, a wejście w tryb nadzwyczajny stało się oczywiste już końcem lutego 2020. Adaptacja do okoliczności to trywialna oczywistość.

Jakoś żyjemy, nasi dziadkowie i pradziadkowie mieli gorzej w młodości. Jeśli dajemy radę, dajmy nawet resztki optymizmu innym – ta, jak dobroć – podobno potrafi się mnożyć, jak się ją dzieli

Im trudniej, tym ciekawiej

Nie mogłem doczekać się tej sesji i spotkania z Nimi. Wiele tygodni wcześniej zaczęli rozmowę ze mną od słów: „nie czujemy się swobodnie przed obiektywem”. A było to zwiastunem zaufania, wyzwania i miłej pracy. Zwłaszcza jeśli towarzyszy temu nieśmiały plan wyruszenia w miejsce, jakiego jeszcze nie widziałem. Obejrzymy tam każdy napotkany urokliwy zakamarek i nabroimy coś pięknego z nieznośnie ulotnym czarem światła, nastroju i pogody.

Sesja ślubna nad morzem, warto czy nie warto....

Temat morza w zdjęciach jest u nas obecny od lat. Mieszkając na Pomorzu staje się to do pewnego stopnia oczywistością. Morze nie jest jednak oklepanym ale naturalnym tłem sesji, a do tego niosącym wyzwanie swą prostotą. Ma natomiast tak silny potencjał dla zdjęć, jak silnym woda jest żywiołem. Poza tym woda, sama w sobie jest też metafizyczna.

Od początku wykonywania sesji ślubnych nad morzem, jesteśmy zwolennikami poszukiwania, nieraz z dala od domu, kolejnego, nieznanego nam wcześniej oblicza Bałtyku. Zapewnianie pożądanych warunków zdjęciowych miesza się tu z poznawaniem. Strach pomyśleć – tak wiele kilometrów linii brzegowej, to tyle różniących się miejsc 🙂

I tym razem była kolejna, nowa lokalizacja. Zapraszam.