Pewnego sierpniowego ranka przemierzaliśmy z Andrzejem (operatorem) autostradę w kierunku Józefowa. W podwarszawskiej miejscowości miała się odbyć uroczystość Oli i Łukasza.
Po drodze wspominaliśmy, jak wiosną na tej samej trasie korek nieomal zatrzymał nasz wylot na plener. Opłaciło się jednak wtedy mknąć „ile fabryka dała”… Za kilka godzin mieliśmy oglądać na płótnach sporo kadrów ze wspomnianej sesji. Obrazy ozdabiały hotel Holiday Inn w którym odbywało się wesele. W trakcie imprezy była również emisja klipu jaki zrealizował Andrzej.
Szybka zamiana nadmorskiej bryzy na mazowieckie upały przyprawiała o lekki zawrót głowy. Okłady z chłodnych murów kaplicy nie zdawały się na nic. Gorączka sobotniej nocy trwała do bladego świtu:).
Ceremonia odbyła się w kaplicy kościoła Matki Bożej Częstochowskiej. Lekka i klimatyczna w odbiorze budowla w stylu gotyku nadwiślańskiego datowana na początek ubiegłego wieku. Pod koniec mszy widzę w tle mityczną scenę przedstawiająca ks Skorupko w trakcie Cudu nad Wisłą.
Podążamy do hotelu. Łukasz mknął zabytkowym Nestorem Lord; w wersji Baron, widuję ten automobil u nas, na Pomorzu.
Masa gości i masa atrakcji. W kadrach m.in mistrzowie świata w Flair czyli popisy barmańskie na najwyższym poziomie. Ile drinków można postawić sobie na czole? Nie liczyłem. Zbieraliśmy wszyscy szczęki z parkietu. Nad ranem jak zjawa u Wyspiańskiego wyłoniłem się, nie pamiętam skąd, aby uwiecznić Pana młodego z przyjaciółmi za mikrofonem. Imponujący wielogłosowy występ.
Z wielką przyjemnością spotkałem przy tej okazji cenionych przeze mnie artystów. Pana Janusza i jego żonę Nataszę. Bystre oko wyłowi w zdjęciach jeszcze kogoś z ulubionego serialu naszych babć 🙂
Jeszcze rzut oka na płótna – złota godzina na skalistym wybrzeżu Morza Egejskiego oraz eskapada w tureckie góry, do wapiennych tarasów. Niespotykany cud natury utworzyły wody termalne bogate w związki wapnia. W szybkim tempie pokrywają nim całe zbocze, tworząc księżycowy krajobraz. Utworzono tam park narodowy i objęto go ochroną. Zatem miejsce doskonałe na sesję. Stoczyliśmy tam niezłe targi, aby wykonać zdjęcia. Jak zwykle widok zbyt poważnych urządzeń, jak statyw z jazdą kamerową, zmusił strażników do pytań o pozwolenia. Część sprzętu musiała zostać i uśpić ich czujność, tak, aby wnieść profesjonalne oświetlenie rozłożone i pochowane w plecakach.
Nowy zestaw się obronił. Bez problemu da się przewieźć drogą lotniczą w dowolne miejsce na ziemi bez nadbagażu. Jest dyskretny, a daje profesjonalną jakość pracy i spore możliwości, bo nawet pracę miękkim światłem w pełnym słońcu.
Robić zdjęcia i moczyć nogi w ciepłych źródłach – bezcenne. Po zmroku schodziliśmy ze sprzętem na plecach w płynącej wodzie, boso po dość ostrym wapiennym podłożu. Nieco dramatyczna scena…
Poniżej wybrane kadry. Zapraszam.